Instrukcja do życia

W krainie życia będę widział Boga

Ufność miałem nawet wtedy, gdy mówiłem:
«Jestem w wielkim ucisku».
Cenna jest w oczach Pana
śmierć Jego wyznawców.

O Panie, jestem Twoim sługą,
Twym sługą, synem Twojej służebnicy.
Ty rozerwałeś moje kajdany,
Tobie złożę ofiarę pochwalną
i wezwę imienia Pana.

Wypełnię me śluby dla Pana
przed całym Jego ludem.
W dziedzińcach Pańskiego domu,
pośrodku ciebie, Jeruzalem.

(Ps 116B, 10 i 15. 16-17. 18-19)


To ostatni komentarz w tym projekcie, który robimy od czerwca 2020. Więc uprzedzam – będzie pożegnalny, dłuższy niż zwykle. Ale skoncentrowany na Słowie, nie na nas.

Im dłużej patrzę na ten psalm, tym bardziej widzę, że opowiada o wszystkim, co się działo w tym naszym maluczkowym projekcie. I opowiada też o naszym zwykłym życiu. Jest trochę jak instrukcja…
Ale chodźmy do początku.

„Ufność miałem nawet wtedy, gdy mówiłem: «Jestem w wielkim ucisku».” – zaczyna psalmista.
To właśnie nas ratuje, w każdym projekcie i każdym momencie życia: zaufanie, że Pan Bóg ma nad wszystkim kontrolę. Że jeśli dopuszcza trudności w naszym życiu, to one są nam teraz potrzebne. Nie chodzi tu o to, by przyjmować cierpiętniczą postawę.
Nie chodzi o to, żeby oskarżać Boga o zło. Chodzi o nakłonienie swojego serca do spokoju, nawet, gdy nadchodzi wielki ucisk – bo Bóg nigdy nas nie zostawia. We wszystkim jest z nami i nawet gdy ten ucisk przychodzi z naszej winy, na skutek naszych grzechów – On jest. I działa. I może tak też jest w Twoim życiu, że idzie inaczej i o wiele gorzej, niż planujesz, aż masz ochotę wszystko rzucić i zająć się czym innym, bo przestajesz widzieć sens – ale jeśli masz pewność, że On Cię w te trudności wysłał, po prostu ufaj.
I będzie dobrze.

„Cenna jest w oczach Pana śmierć Jego wyznawców.” Pierwsze skojarzenie: męczennicy. Ale myślę sobie, że jest też tyle małych śmierci, których doświadczamy w codzienności… Umierają nam marzenia, umierają relacje, umieramy ze zmęczenia, czasem z rozpaczy, z tęsknoty. Z rozgoryczenia. Te małe śmierci, gdy je przeżywamy ze Słowem Bożym, gdy rozeznajemy, do czego prowadzą, gdy je przyjmujemy ze względu na Niego, na Jego słowo – one są cenne w oczach Pana. Umrzeć dla relacji, która nie po Jego myśli i nie służy. Umrzeć dla marzeń, które same w sobie piękne, źle wpływają na naszą rodzinę. Umrzeć dla tęsknoty za tym, żeby tę rodzinę mieć, gdy się co innego Bogu obiecało. Ze względu na Niego przestać istnieć dla rzeczy i spraw, które same w sobie nie są złe. To jest cenne w oczach Boga.
On to docenia. Bardzo.

„O Panie, jestem Twoim sługą, Twym sługą, synem Twojej służebnicy.” – mówi dalej psalmista i to tak właśnie jest, że gdy już doświadczymy trudności i umrzemy dla niektórych ludzi, rzeczy i spraw, gdy trochę doświadczymy Jego rzeczywistości – zaczynamy jasno widzieć zależności, którym podlegamy. A właściwie tę jedną: że każdy z nas jest powołany do tego, by służyć Bogu. I nie trzeba do tego iść do stanu duchownego. Służyć Bogu – to znaczy coraz lepiej wykonywać Jego wolę. Przyjąć, że On prowadzi. Nie dzielić życia na dzieła dla Niego i resztę dla siebie. We wszystkim być Jego sługą: w zmywaniu naczyń, wieszaniu prania, w koszeniu trawy i naprawianiu kranu, w pracy zawodowej i w odpoczynku, w relacjach z innymi, w byciu synem i córką, matką i ojcem, w sposobie myślenia i decydowania, w całym, całym życiu.

„Ty rozerwałeś moje kajdany, Tobie złożę ofiarę pochwalną i wezwę imienia Pana.” Służenie Bogu uwalnia. Nagle z wielu rzeczy można zrezygnować, tak po prostu. Nagle wiele rzeczy przestaje złościć i irytować – tak po prostu. Nagle różne trudności, przed którymi się broniliśmy rękami i nogami, można przyjąć – i wynika z nich dobro. Trochę mniej jesteśmy zależni od świata, mniej przywiązani do niego, trochę mniej nami kierują emocje. Jest prościej i bardziej swobodnie. I wzywamy Jego imienia nie w chwilach gniewu, ale w chwilach zachwytu tym, co się dzieje w naszym życiu.

„Wypełnię me śluby dla Pana przed całym Jego ludem. W dziedzińcach Pańskiego domu, pośrodku ciebie, Jeruzalem” – kończy psalmista. To jakby dwie rzeczywistości: świadectwo i wspólnota. Świadectwo – wypełnianie ślubów dla Pana. Czym są? To jest to, co obiecaliśmy Mu przy chrzcie… Wyrzec się grzechu, tego co do niego prowadzi i tego, który chce nas oddzielić od Boga – i wzrastać w wierze. I właśnie wypełniać te „śluby” tak, żeby Jego lud widział, to dawać świadectwo. Po to, żeby innych umocnić – bo ono jest dla wspólnoty. I druga rzecz – pamiętać, że nigdy nie jesteś sam. Nigdy nie jesteś sama. Nie tylko dlatego, że zawsze jest z Tobą Bóg, że masz swojego anioła stróża. Dlatego, że w każdej chwili należysz do wspólnoty. Jesteś w Kościele niezależnie od tego, czy żyjesz samotnie w pustelni, czy należysz do najbardziej rozkręconej parafialnej wspólnoty. Czy to czujesz, czy nie – jesteś jego częścią. Jesteś cały czas pośrodku Jego świętego miasta, które nie ma już granic fizycznych, ale mistyczne i duchowe – jakby to wzniośle nie brzmiało. Ale tak jest.

Jeśli jeszcze tu jesteś i czytasz – dziękuję.
To była łaska – pisać dla Ciebie komentarze. Choć to nie był łatwy projekt, o nie.
I chwała Szefowi za to, że projekt był właśnie taki.

Marta

4 uwagi do wpisu “Instrukcja do życia

  1. Aż żal ściska serce, że to już koniec projektu. Dopiero odkryłam maluczko. A właściwie nie ja odkryłam, tylko Szef mnie przyprowadził. Kto wie czy nie dlatego wpisu? Właśnie jestem w trakcie projektu, który, jak myślę, przekracza moje możliwości… A tu słowa w których słyszę: twoje możliwości tak… ale Moje nie:-)
    Dziękuję

    Polubienie

  2. Koniec projektu – ale mam nadzieję, że nie koniec Maluczko 🙂
    Dziękuję za te miesiące z Wami i do zobaczenia znów.
    Niech Wam Pan Bóg błogosławi <

    Polubienie

  3. Dziękuję Wam z serca. To z Wami wzrastam duchowo przez ostatnie miesiące. Niech Pan Bóg Wam błogosławi i obdarza potrzebnymi łaskami. Do „zobaczenia”!

    Polubienie

Dodaj komentarz