Po ludzku, po Bożemu

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?
Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania».
(Mt 16, 24-27)

Dzisiejsza Ewangelia oscyluje wokół głównego pytania – kim jest Jezus? Padają różne odpowiedzi na to pytanie, aż św. Piotr dzięki Bożemu natchnieniu odsłania sobie i innym prawdziwą tożsamość Jezusa – jest on Mesjaszem, Synem Boga żywego. Ok, super. Czyli kim? Jezus jest z dawna oczekiwanym wybawicielem narodu Izraela, czyli Mesjaszem, i fundamentem jego tożsamości jest jedność z Bogiem jak Ojca z Synem. Wydawać by się mogło że św. Piotr uchwycił sedno Jezusowej tożsamości, ale niedługo po tym objawieniu Książę Apostołów się wykoleja z rozumieniem tego kim jest Jezus. Chrystus jest Mesjaszem, Wybawicielem, ale sposób w jaki chce wybawić ludzkość z niewoli grzechu nie jest już po myśli św. Piotra. Jego triumf miał być poprzedzony cierpieniem, odrzuceniem, i śmiercią. Na to już Piotr nie chciał się zgodzić – jego rozumienie po Bożemu przechodzi na ludzkie rozumienie swojego Mistrza.
            W naszym życiu zdarzają się chwilę gdy w modlitwie uchwytujemy Boży plan i jego sposób widzenia świata. Dzieje się tak gdy pomyślnie rozpoznajemy swoje życiowe powołanie, gdy wcielamy w życie wezwania z Ewangelii. Czasami jednak wracamy do ludzkiego postrzegania rzeczywistości kiedy napotykamy trudności. Powołanie do życia małżeńskiego czy droga kapłańska staje się trudna i nie chcemy się na nią zgodzić. Oby w naszym życiu więcej było chwil przeżytych po Bożemu niż po ludzku.
ks. Przemek

Dodaj komentarz